Kiedy liberalizacja ustawy odległościowej?

jeszcze przed wakacjami przyjął projekt nowelizacji ustawy o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych, na którą czeka cała branża OZE w Polsce. Po akceptacji przez Parlament, po 6 latach stagnacji, pojawiłaby się szansa na rozwój lądowych farm wiatrowych w kraju. Niestety, przez wiele miesięcy nic się nie wydarzyło w tym temacie, projekt utknął w sejmowych szufladach. Ostatnie doniesienia medialne niepokoją przedstawicieli branży, wielu z nich publikuje swoje krytyczne stanowiska w tej sprawie.

i jej ewentualne zmiany od wielu miesięcy są omawiane przez przedstawicieli branży energii odnawialnej. Proponowana nowelizacja z założenia miała pozwolić na rozwój elektrowni wiatrowych przy poszanowaniu praw mieszkańców terenów, na których powstawać będą nowe farmy. Jak zapowiadali rządzący, dzięki zmianom będą mogły powstawać nowe instalacje o łącznej mocy 6 – 10 GW.

Jednakże przez wiele miesięcy nic nie działo się w tym temacie. Wręcz przeciwnie, pomimo zapewnień przedstawicieli rządu (od połowy 2020 r.) o zbliżającej się deregulacji i liberalizacji ustawy, prace legislacyjne w Parlamencie w ogóle nie zostały podjęte.

Forum Rozwoju Energetyki Odnawialnej zamieściło na swojej stronie internetowej oświadczenie[1], w którym z zaniepokojeniem odniosło się do przedłużających się prac legislacyjnych. „Działania większości sejmowej są tym bardziej niezrozumiałe, gdyż towarzyszą dynamicznej sytuacji geopolitycznej i niekorzystnym zmianom na rynku energii elektrycznej. Rekordowo wysokie ceny stanowią̨ zagrożenie dla dalszego rozwoju polskiej gospodarki[2].” – piszą przedstawiciele Forum, przypominając, że jeszcze latem projekt trafił z rządu do Sejmu i dodając, że prace legislacyjne stanęły, a projekt utknął w sejmowej „zamrażarce”.

Mamy (…) do czynienia z sytuacją, w której obecnie w Polsce są instalowane urządzenia, których możliwości techniczne są na dzień dzisiejszy archaiczne, a producenci nierzadko utrzymują starsze urządzenia w ofercie wyłącznie na polski rynek. Większość instalowanych turbin wiatrowych w ostatnich 6 latach to turbiny o mocy między 2,5 i 3 MW. Tymczasem w ofercie producentów turbin można znaleźć modele nowocześniejsze o mocach sięgających już niemal 7,0 MW[3].” Paradoksalnie, zamiast realizować projekty z wykorzystaniem najnowocześniejszych urządzeń, które to potrzebują znacznie mniej terenu do generacji tej samej mocy co siłownie starszego typu, inwestorzy nie widząc szans na zmianę przepisów wznowili projekty oparte o turbiny od 2 do 3 MW. To nie przesadzając tak, jakbyśmy instalowali dzisiaj żarowe źródła światła, bo nie możemy doczekać się uregulowania prawnego oświetlenia typu


  1. Oświadczenie Forum Rozwoju Energetyki Odnawialnej 
  2. Ibidem 
  3. Ibidem 

strona 2 / 5

„Wypracowane zapisy w propozycji zmiany ustawy z dnia 20 maja 2016 r. o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych były szeroko konsultowane pośród kilkudziesięciu instytucji branżowych, budowlanych, a także w środowisku samorządowym. Można dzięki temu uznać, że ostateczna propozycja zawiera szczegółowe wytyczne pozwalające na jasną i klarowną współpracę inwestorów z samorządami z poszanowaniem opinii lokalnej społeczności[1].” – piszą w oświadczeniu przedstawiciele Forum.

Przypomnijmy – nowelizacja ustawy odległościowej wprowadza zasadę, zgodnie z którą nowe elektrownie będą mogły powstawać wyłącznie na podstawie zapisów Miejscowego Planu Zagospodarowania Przestrzennego. Co prawda restrykcyjna zasada 10H zostanie utrzymana, ale prawo miejscowe będzie mogło określić inną, mniejszą odległość siłowni od najbliższych zabudowań, choć nie mniejszą niż 500 metrów. Oznacza to, że to gminy i lokalna społeczność mają decydować, poprzez miejscowy plan zagospodarowania przestrzennego, czy na terenie danej gminy będą mogły powstać farmy wiatrowe. Ta sama minimalna bezwzględna odległość bezpieczeństwa 500 metrów będzie dotyczyć lokowania nowych budynków mieszkalnych w odniesieniu do istniejących już elektrowni wiatrowych. Ustawa ta zatem daje samorządom możliwość ustanawiania od niej wyjątków, choć żadna turbina nie będzie mogła stanąć bliżej niż pół kilometra od najbliższych zabudowań, nawet jeśli mieszkańcy nie mieliby nic przeciwko temu.

Elektrownie wiatrowe w Polsce

Pierwsze siłownie wiatrowe pojawiły się w Polsce w 2001 r., a lata 2008 – 2016 były okresem stałego wzrostu ich liczby. Aż do 16 lipca 2016 r., kiedy to zaczęła obowiązywać ustawa o inwestycjach w zakresie elektrowni wiatrowych (tzw. ustawa odległościowa). Wprowadzenie tej ustawy i zapisanej w niej reguły 10H spowodowało wstrzymanie rozwoju zdecydowanej większości projektów wiatrowych.

Na czym polega zasada 10H? Opisywaliśmy ją w tej publikacji Łukasza Matysa. W skrócie polega ona na tym, że odległość elektrowni wiatrowej od najbliższych zabudowań mieszkalnych nie może być mniejsza niż 10-krotność wysokości wiatraka mierzonego wraz z podniesioną turbiną.

W praktyce oznaczało to, że na terenie Polski niewiele było terenów umożliwiających budowę farm wiatrowych. Powstające w ostatnich latach inwestycje to projekty, dla których do czasu wprowadzenia restrykcji z 2016 r. zostały wydane pozwolenia na budowę.


  1. Ibidem 

strona 3 / 5

Zielone światło?

Po 6 latach stagnacji pojawiła się szansa na dokończenie projektów, które w wyniku wspomnianej ustawy trafiły do szuflad. Według analityków przyjęcie przepisów w takim kształcie pozwoli uwolnić ok. 88% zablokowanych gruntów i zapewni dodatkowe 27 tys. km2 powierzchni pod nowe projekty wiatrowe[1]. Lecz przyjęcie zmian nie będzie oznaczało natychmiastowej realizacji setek siłowni wiatrowych w kraju.

Zgodnie z nowelizacją, to gmina w trakcie uchwalania nowego planu lub zmiany istniejącego będzie mogła zezwolić inwestorom na zmniejszenie minimalnej odległości planowanych elektrowni od zabudowy mieszkalnej. Zgoda taka może zostać wydana na podstawie prognozy oddziaływania na środowisko, jeśli ta wykaże, że mniejsza odległość nie będzie rodzić negatywnych oddziaływań na otoczenie.

Także w trakcie procedury wydawania Decyzji środowiskowej RDOŚ, na podstawie zebranych informacji w ramach OOŚ, będzie mógł zaakceptować mniejszą odległość wiatraków od okolicznych zabudowań.

„W wyniku wprowadzenia proponowanych przepisów, mieszkańcy gmin uzyskają narzędzie do określania szczegółowych kryteriów związanych z wyznaczaniem minimalnej odległości planowanej elektrowni wiatrowej od zabudowy mieszkalnej[2]"– zapisano w uzasadnieniu do projektu.

Jak mówiła Minister klimatu i środowiska Anna Moskwa, zmiana pozwoli budować wiatraki bliżej, uwalniając tereny do budowy farm wiatrowych i potencjał społeczności lokalnych. „Otwieramy szanse i potencjał w różnych scenariuszach pomiędzy 6 a 10 GW do 2030 r. Liczymy, że będą się rozwijały nie tylko dynamicznie, ale z akceptacją społeczną[3]”– powiedziała podczas konferencji prasowej minister.

„Na dzisiaj, na sztywno mamy zasadę 10H, to co zmienia ustawa, to wprowadza przestrzeń na dialog społeczności lokalnej pomiędzy 500 metrów a 10H. W tej przestrzeni zadaniem inwestora, ale też i społeczności lokalnej oraz lokalnych władz będzie znalezienie dobrego kompromisu. Rozwiązania, które z jednej strony nie będzie blokowało inwestycji. Z drugiej strony będzie uwzględniało głos społeczności, elementy wizerunkowe, krajobrazowe, środowiskowe[4]”– wyjaśniała minister Moskwa.


  1. Globenergia, „Liberalizacja 10H uwolni do 88 procent gruntów zablokowanych w 2016 roku 
  2. TVN24 Biznes, „Nowelizacja ustawy wiatrakowej. Jest decyzja rządu 
  3. Bankier.pl, „Rząd przyjął projekt nowelizacji ustawy wiatrakowej. Zasada 10H będzie zliberalizowana 
  4. Ibidem 

strona 4 / 5

Czasochłonność i mnogość procedur

Pomimo pozytywnej opinii przedstawicieli rządu, eksperci zauważają, że nowelizacja rozczarowuje mnogością procedur, które będą musiały zostać spełnione zarówno przez gminy, jak i inwestorów, aby inwestycje mogły powstać.

Miejscowe plany zagospodarowania przestrzennego bywają problemowe dla inwestorów, w wielu przypadkach ich treść nie zawiera żadnych zapisów odnoszących się do odnawialnych źródeł energii lub zawierają nieaktualne już parametry. Będzie to stanowić przeszkodę w lokalizacji instalacji OZE na terenach objętych planem i wymusi konieczność jego zmiany.

W przypadku istniejących planów miejscowych, dopuszczających budowę turbin, przepisy wymagają, że plan musi obejmować cały obszar w zasięgu 10H, co oznacza znacznie większy niż faktycznie konieczny dla danej inwestycji obszar. Zapis ten spowoduje zatem konieczność wprowadzenia zmian w większości istniejących planów. Zmiany będą konieczne także z powodu postępu technologii. W ciągu ostatnich 6 lat zaczęto montować turbiny o znacznie większej mocy niż w 2016 roku, a w planach zwykle wpisane są maksymalne parametry turbin, które nie odpowiadają dzisiejszej rzeczywistości.

W przypadku projektów bez planu lub wymagających zmiany zapisów MPZP, będzie obowiązywała nowa, bardziej czasochłonna procedura ich uchwalania, wprowadzająca konieczność przeprowadzenia dodatkowych konsultacji społecznych z obowiązkowym udziałem przedstawicieli władz samorządowych oraz RDOŚ. Pozyskanie decyzji o środowiskowych uwarunkowaniach inwestycji w zakresie elektrowni wiatrowych wiąże się z koniecznością przeprowadzenia oceny oddziaływania przedsięwzięcia na środowisko (tzw. OOŚ), które obejmuje weryfikację raportu o oddziaływaniu przedsięwzięcia na środowisko, uzyskanie wymaganych opinii i uzgodnień oraz zapewnienie możliwości udziału społeczeństwa w postępowaniu.

Co istotne, władze gminy nie będą mogły odstąpić od wykonania OOŚ dla projektu MPZP, który uwzględnia elektrownię wiatrową.

Wydłużone zostaną terminy wyłożenia do publicznego wglądu i przyjmowania uwag do projektu zarówno planu, jak i prognozy środowiskowej.

strona 5 / 5

Problemy z przyłączeniem

W przypadku lądowej energetyki wiatrowej oraz farm fotowoltaicznych jest jeszcze jedna, ważna przeszkoda stająca na drodze ich rozwoju. To kwestia przyłączenia źródeł do sieci elektroenergetycznej. Przedstawiciele branży OZE wskazują, że coraz częściej otrzymują odmowę przyłączenia nowych źródeł. Nie jest tajemnicą, że priorytet w tym zakresie mają instalacje offshorowe, których warunki przyłączenia do sieci stają się częstą przyczyną odmowy wydania warunków dla źródeł na lądzie.

Tylko w latach 2019-2020 oddziały terenowe Urzędu Regulacji Energetyki (URE) otrzymały łącznie 1209 powiadomień o odmowach przyłączenia instalacji OZE do sieci elektroenergetycznej, w I półroczu 2021 r. wydano 1246 odmów[1].

Jak widać rozwój farm wiatrowych limitowany jest nie tylko odległością 10H, ale i dostępnością mocy przyłączeniowych.

„Odblokowanie inwestycji w wiatraki na lądzie – przy zachowaniu obligatoryjnych odległości umożliwiających komfort życia okolicznym mieszkańcom – postrzegamy jako strategiczną decyzję w kontekście rekordowo wysokich cen prądu, gazu i węgla. Energetyka wiatrowa stanowi najtańsze źródło energii. Może ona obniżyć rachunki za prąd polskim rodzinom, przedsiębiorcom i samorządom, a jednocześnie zmniejszyć stopień zależności Polski od importu surowców emisyjnych. Rychła deregulacja zasady 10H ma szansę odegrać istotną rolę w przeciwdziałaniu skutkom kryzysu energetycznego, a także wzmocnić bezpieczeństwo energetyczne Polski, w tym społeczności lokalnych[2].” – napisali w swoim oświadczeniu przedstawiciele Forum Rozwoju Energetyki Odnawialnej.


  1. Teraz Środowisko, „Odmowy wydania warunków przyłączenia dla instalacji PV 
  2. Oświadczenie Forum Rozwoju Energetyki Odnawialnej 
poprzednia
strona
następna
strona
przejdź do góry strony ↑